przez dwa dni marudziłam przyjaciółce, że chcę zostać w domu. że wyjazd będzie beznadziejny. gdy dojeżdżaliśmy do zakopianki tata nie chciał stać w korku więc wymyślił sobie objazd. widoki były śliczne, ale jakieś 3 razy miałam ze strachu łzy w ochach i chowałam twarz w dłoniach, jechaliśmy przez jakąś górę mega wąską uliczką. na miejscu poszliśmy z kuzynami coś zjeść. zażyczyłam sobie gorącą czekoladę –może w tym roku nie wyląduje ona na głowie Julci - śmiałam się gdy przyszła kelnerka. wieczorem zobaczyłam się z niektórymi dziewczynami. grałyśmy w grę o zwierzątkach, by 3 letnia Michasia nie nudziła się, zajęłyśmy razem 2 miejsce. później sie rozkręciła, zaczęła opowiadać mnóstwo różnych historii, była przesłodka, chodź jej siostry miały dość tego, że krzyczy i gada takie głupoty . mnie najbardziej rozbroił tekst ‘oni są pedały, wkładają mi skarpetki w ubrania’ i ‘ona się zapokała’. zdałam sobie sprawę, że wyjazd będzie udany i nie będę zaprzątała sobie głowy facetami.
|