dawniej, nienawidziłam papierosów. ich dymu, zapachu. kiedy ktoś palił w moim towarzystwie, miałam ochotę wyrzucić go przez okno, wcześniej obrzucając przeróżnymi obelgami. to było całkiem normalne. przynajmniej w moim przypadku. miałam swoje zasady, których starałam się przestrzegać. aż do niedawna. sama zaczęłam palić. codziennie, dla lepszego samopoczucia, dla odstresowania się. kiedy przyjaciele mówią, żebym uważała, bo się uzależnię, zaczynam się śmiać. już jestem uzależniona - mówię z drwiną. w myślach dodaję, że to i tak bez znaczenia. większość rzeczy jest teraz taka nieistotna. świadomość, że nie mogę cię mieć jest wystarczającą karą. mantrą, którą powtarzam przed snem. potem budząc się rano, myślę tylko o papierosie. widzisz, cały mój urok polega na tym, że muszę mieć jakąś odskocznię. rzecz, dzięki której zapominam o tobie. papierosy od zawsze wydawały mi się dobrym materiałem, na coś takiego.
|