tego dnia miałam ochotę na coś innego, niebanalnego. na coś przesyconego erotyzmem, ale i delikatnością. umówiliśmy się na dwudziestą, bałam się cholernie. przecież daleko mi do ideału, jakim jesteś. nie stroiłam się, nie malowałam. krótkie szorty w panterkę, malinowy t-shirt i znoszone najki, tak czułam się najlepiej. na czubku głowy wysoki kucyk. chyba pamiętasz? odpaliłam papierosa na rogu dwóch ruchliwych ulic, rozmawialiśmy, zmierzchało. oddałeś mi swoją szarą bluzę, topiłam się w niej. komary upodobały sobie moją krew, dwadzieścia bąbli, jako pamiątka po naszym pierwszym pocałunku. od razu był inny, zbyt namiętny, seksowny. wiedziałam, że to właśnie Ty.
|