były i dobre dni, kiedy chodziłam zatopiona w snach na jawie, z uśmiechem na ustach,
przyłapywałam sie na chichotaniu, gdy szłam ulicą i nagle przypomniał mi sie jakiś nasz wspólny żart.
Potem znów nadchodził czas, gdy wpadałam w głęboką depresję, aż wreszcie odnajdywałam
w sobie tyle siły, by ją pokonać na kilka następnych dni. Tyle, że najmniejszy drobiazg
doprowadzał mnie ponownie do łez...
|