dzisiaj przyjaciółka obudziła mnie o 11... byłam taka zamulona ze myślałam ze to 10 poganiałam ją żeby szybciej wyszła pobiegać bo muszę zdążyć do kościoła... gdy przyszłam do niej zobaczyłam godzinę 11:20 zaczęłam się śmiać... wyszłyśmy pobiegać gdy dobiegłyśmy to celu.. poszłyśmy na pole siąść na baloty... ja se zapaliłam... o kilkunastu minutach poszłyśmy... wpadłam na pomysł żeby iść do lasu na staw ... biegałyśmy po krzakach jak jakieś szurnięte śmiałyśmy się w niebo głosy... z nią nie można sie nudzić i za to ją kocham :)
|