szła nad rzekę, z paczką żelków w ręce. wszędzie było biało, a śnieg ciągle padał. odgarnęła gołą zmarzniętą ręką biały puch, aby usiąść na ich ławce. ławce na której spotkali się ten ostatni raz. wtedy przybiegł szary kot, ten sam kot który kręcił się koło nich na każdym ze spotkań. wzięła go na ręce i usiadła po tej samej stronie co wtedy. chciała wszystko odtworzyć, była ta sama pora dnia, dzień tygodnia, z jedną różnicą nie było jego. pamiętała wszystko, jego głos, zapach, w co był ubrany. siedzieli tutaj, obok siebie i rozmawiali, beztrosko śmiali się z byle powodu. gdy wyobraziła go sobie teraz obok niej, wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą. strąciła kota z kolan i odepchnęła go nogą. przełykając łzy, otworzyła żelki i po raz kolejny, w samotności, przeżywała swój ból. / dreamerr
|