- Sześć tygodni temu umarła Mama, sześć tygodni - powtarzam półgłosem i wpatruję się w biała tarczę zegara wiszącego na prawo od okna.
Trzecia dziesięć.
Siedzę w kuchni od przeszło trzech godzin i rozmyślam.
Nie płaczę.
Kiedyś ryczałam o byle głupstwo. O to, że Kukuśka dokucza, że czegoś nie potrafię, że Szymek przeszkadza, gdy są u mnie dziewczyny.
Nie płakałam nawet na pogrzebie Mamy.
Za to Kukuśka tak spazmowała, że aż zasłabła. Szymek pochlipywał, tata był przeraźliwie blady i drgała mu lewa powieka.
Sześć tygodni temu Mamę przejechał samochód.
Kierowca miał 2,8 promila alkoholu we krwi.
Trzecia dwadzieścia.
Wspinam się po schodach na piętro. Za środkowymi drzwiami znajduje się pokój mój i Kukuśki. Mama nazywała go córusiowm. Dwa kroki do przodu, lampka po prawej stronie. Pstryk! Świeci! Córusiowy w całej okazałości.
|