Nie rozumiem. Odeszłam od Ciebie nie bez cierpienia, nie bez tęsknoty, nie bez wątpliwości. Teraz mam kogoś, kto zasługuje na mnie. Jest kompletnym przeciwieństwem twojej osoby- ideał. A mimo to często myślę o tobie, stanowczo za często. Kiedy wiem, że zaczynasz z kimś być, że już się pozbierałeś, że układasz sobie nowy związek- to za każdym razem wspominając to absurdalne coś co nas łączyło, coś we mnie pęka. Czy to znak, że jeszcze się nie wyleczyłam? Czy przy moim obecnym jest to możliwe, w końcu daje mi to czego potrzebuje... Dlaczego my się przyjaźnimy? Za jakie grzechy wysłuchuje twoich opowieści o tej nowej? W imię jebanej przyjaźni... tylko, że ja milczałam o moim panie idealnym, żeby Cię nie ranić. | kosmoswtrzy
|