Szłam do szkoły. Słońce ogrzewało mnie swoimi promieniami. Na zazwyczaj ruchliwej ulicy było pusto. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, bo bywają momenty gdy wolę posłuchać życia. Nagle obok mnie zatrzymał się stary czerwony polonez. Szyba się uchyliła i poczułam niemiły zapach, który wydostał się ze środka. Po cwili zza szyby wychynęła głowa niezadbanego faceta po 50-tce. Spojrzałam na niego, mówił coś do mnie. Nie słyszałam co, byłam przerażona. On uchylił drzwi, ja powiedziałm głośno i wyraźnie 'nie' i szybki krokiem oddaliłam się od auta. Na szczęście typ odjechał, ja oglądałam się co chwilę. Zza zakrętu wyjechalo auto. Czerowone. Puściłam się biegiem w kierunku szkoły. Zdziwiłam się, że mogę tak długo biec bez zadyszki. Gdy się zatrzymałam auto było już daleko, a ja jak głupia zaczęłam się śmiać. Gdy byłam już w skzole i powiedziałam wszystko przyjaciółce, wydawało mi się to takie nierealne, jak gdyby mi się to śniło. / cz.1 mayii
|