bieda i nędza. ale lubię zapach smażonych naleśników, jak mama woła na obiad. tam gdzie byłam, słychać było tylko sztuczne, jak się masz? i odwozili mnie bym przez cały dzień podłączona do różnej aparatury, w końcu samodzielnie mogła posiedzieć na parapecie i w widniejący księżyc krzyknąć, że dziękuję Bogu za zdrowie.
|