poniedziałek rano . znowu zaspała . wybiegła szybko z łóżka , wzięła szybki prysznic i w czarnej , satynowej bieliźnie oraz mokrych włosach pobiegła do kuchni . nakładała grubą warstwę nutelli na tosta , gdy jego zimne dłonie objęły ją w pasie . przeszedł ją dreszcz , ale zaraz usłyszała ten cudowny głos , za który dałaby się zabić : dzień dobry kochanie , wyszeptał , biorąc duży gryz jej śniadania .
|