Chciałam napisać bajkę o miłości, takiej pod powiekami, w zaułkach, rynsztokach. Takiej z biczem, miotłą i klaksonem. Takiej na starym materacu śmierdzącym stęchlizną obok wyliniałego kota, gdy w telewizji lecą wiadomości kanału pierwszego. Chciałam napisać o konstrukcie jej i jego o tekstowości, osadzić ich w czasie i przestrzeni, tak zaraz obok mnie, obok kominka, na stole, kanapie, w mieszkaniu, parku, samochodzie, pociągu. W sklepie, na światłach z paczką prezerwatyw schowaną w górnej kieszeni kurtki. Z niemowlęciem w jej łonie i półlitrówką wódki w jego dłoni, z niedopałkiem papierosa, szczęściem na twarzy, pocałunkach w nocy tych mniej i bardziej pruderyjnych. Chciałam, to wszystko chciałam zrobić, ale zmieniłam zdanie. Tak tutaj, teraz, w tym momencie, gdy usiadłam przy stole i złapałam w dłonie długopis. Ja to wszystko chciałam, ułożyłam w głowie, ale wolałabym chyba teraz pisać coś innego, coś czego nie chcę napisać. Poczytam książkę, pójdę spać. Tak będzie miło, spokojnie.
|