Niewyobrażam sobie, gdy najedzie taki dzień, kiedy będe musiała go zobaczyć.Niewyobrażam sobie, że mnie wtedy nie pocaułje. Niewyobrażam, że rzuci oschłe "cześć" z przymusu, nie patrząc mi w oczy i pójdzie dalej, jakby znał mnie tylko ze znajomych na nk. Nie zamieni pare słów, będzie jak najszybciej chciał się oddalić. Zastanawia mnie jaka by była moja reakcja. Zdołałabym odpowiedzieć, czy na sam jego widok zaczęłyby spływać mi łzy? Jedno jest pewne. Narazie nie chciałabym go widzieć. Przynajmniej do puki jakoś nie zamkne tego rodziału.Nie chcę znowu płakać.Mam pytanie do siebie, a konkretnie do tego narządu,kótry znajduje się w klatce piersiowej po lewej stronie.A mianowicie dlaczego ja nadal czekam?...dlaczego?Ta bezlitosna nadzieja, która siedzi gdzieś wewnątrz mnie i głucho mi powtarza, że to jescze nie koniec.Nienawidze jej.Istnieje tylko po to, zeby plątać racjonalny tok myślenia z naszymi pragnieniami.I nie dość, że robi cholernie niepotrzebne zamieszania, to umiera ostatnia.
|