I zawsze rozśmiesza mnie gdy mama zwozi od dziadków swój "dorobek życiowy". Tym razem to były trzy kasety VHS i jakieś książki. The Cure, The Police i jeszcze coś koncerty, porozwalana biografie Jima Morrisona "Nikt nie wyjdzie stąd żywy". Na jej widok szeroko się uśmiechnęłam, a mama powiedziała, że jest dla mnie. Była z siebie dumna, że dzięki niej kolejna osoba słucha The Doors. Kiedyś wpoiła ta miłość młodszemu brata, a teraz córce, przez nie jest jedyną osobą w tej rodzinie, która ma na ich punkcie bzika. Mam tylko nadzieje, że ona wie, że ja nie kocham ich tak bardzo jak ona :)
|