Chwyciłam go za rękę i ostatkami tchu wykrztusiłam z siebie ja umieram- moje oczy znów spotkały jego .Widziałam jak przez mgłę, jego twarz przypominała kamienny posąg. Pobladł ,oczy jego były puste a usta lekko rozchylone . Jeżeli znów sobie żartujesz -urwał w połowie zdania ,uklękł przy fotelu na którym siedziałam tym razem to on złapał moja rękę .Łzy wolno sciekały po mojej twarzy ,a on wpatrywał się w moje oczy. Zdezorientowana wyrwałam dłoń z uścisku i zakryłam twarz rękami. On krzyczał kłamiesz ,to nie jest prawda , powiedz że kłamiesz! Jego głos cichł ,zamienił się w pojękiwanie .Skuliłam się ,tak jak zawsze i nie miłosierny szloch ogarnął całe moje ciało.
Ostatni dreszcz przepływający przez moje ciało zostawił po sobie błoga cisze. Nie było krzyku, hałasu. Byłam sama. Ngle w uszach zaczeło mi szumieć ,jakby w tunelu. Krew bezlitośne tłukła się w głowie ,modliłam sie by to ustało i tak sie stało. Ból, cierpienie, hałas ustąpił. Odpłynełam gdzieś ,daleko.
|