czekałam na autobus. śnieg lekko prószył, a jego płatki roztapiały się na moich dłoniach. o masz Ci los! jak zwykle zapomniałam rękawiczek. ręce miałam czerwone, trzęsłam się z zimna. nagle usłyszałam znajomy głos - oj głuptasie, te rękawiczki to chyba będę musiał przyszyć Ci do kurtki. - stałeś obok z rękawiczkami, założyłeś mi je na ręce i pocałowałeś w zmarznięty nos. - och, Kochanie co ja bym bez Ciebie zrobiła? - zapytałam. - oj, pewnie byś zamarzła. ale nie martw się, ja zawsze czuwam. - tak bardzo Cię kocham mój Aniele.
|