Tu w sumie nie chodziło o to że nie mogła bez niego żyć , tylko po prostu była przyzwyczajona do tych porannych śniadań do łóżka , do jego szeptu przez który na jej ciele przechodziło tysiące ciarek . Do tych wieczorów wypełnionych szczerymi rozmowami , uwielbiała gdy oboje leżeli głowa przy głowie i spoglądali sobie Głęboko w oczy . I to gdy jego palce u ręki wędrowały po jej plecach .
A to gdy ją łaskotał aby tylko zobaczyć jej uśmiech , i jego zatroskana mina gdy opowiadała mu kolejny raz jak to się znowu wywróciła na prostej drodze . Wcale nie twierdził że jest ciamajdą , wręcz śmiał się ale z troską. Jego słowa ukojeniem przed snem , kołysanką do poduszki . Ręce splecione podczas spacerów , dochowali się miłości . Prawdziwej . I Raczej nie umiała bez niego żyć. Był jej życiem a ona była jego . Takie realia.
|