|
Trochę chujowo wiedzieć , że to już się nie zmieni .
|
|
|
Tak , faktycznie czekam na ten dzień, w którym podejdziesz do mnie, chwycisz za ramiona i powiesz 'Zależy mi, chce być dla Ciebie wszystkim ' .
|
|
|
Im więcej myślę, tym bardziej nie wiem, o co mi chodzi.
|
|
|
Panie Boże, przecież ja jestem zbyt słaba na to pierdolone, wypełnione fałszem, pełne problemów i rozczarowań życie. ja nie chcę, słyszysz ?! nie chcę tkwić w tym bagnie, do którego z każdym krokiem wchodzę głębiej. tu, gdzie o byle gówno leci kropla łzy i potem nie ma powrotu. tonę. tonę w morzu łez. proszę, zabierz mnie. zabierz jak najdalej stąd. z dala od zawodów, żalu i obłudy. zabierz mnie w najbardziej znane miejsce wszechświata, gdzie kończy się smutek a zaczyna najpiękniejsze życie po śmierci.
|
|
|
Powoli zbliża się zima. To już staje się tradycją, że każdej zimy odczuwam niebywały smutek. Siedzę na parapecie z kubkiem gorącego kakao i obserwuję spadające na oświetloną ulicę płatki śniegu. Co roku oszukuję samą siebie, że nie brakuje mi przeszłości. Zawsze wtedy dochodzę do wniosku, że naprawdę tęsknię za tym co było. Tęsknię za minionym dzieciństwem, za mnóstwem wspaniałych przeżyć. Brakuje mi tego cholernie.
|
|
|
teraz to ja zacznę być obojętna. będę mijać Cię patrząc prosto w oczy i uśmiechając się szyderczo , pokażę Ci , że jestem silna. nawet jeśli w środku miałoby mnie rozpierdalać , nie dam Ci tej satysfakcji , że mnie zraniłeś. przeżyj to sam , frajerze.
|
|
|
wiem, że nie przestałeś mnie kochać. że mimo wszystko, spotykając mnie w szkole i tak spojrzysz w moją stronę. wiem, że nie jestem dla Ciebie nikim i wciąż coś Cię do mnie ciągnie. widziałam twoje łzy w oczach, widziałam jak cierpisz, obserwowałam z jaką miłością mnie tulisz i całujesz, jak o mnie walczyłeś i starałeś się, żeby nic między nami się nie zniszczyło. nie wmówisz mi, że to nie była miłość i o mnie zapomniałeś.
|
|
|
nie lubię weekendów , wolę chodzić do szkoły. przynajmniej wtedy odrywam się od myśli o Tobie i mogę przez chwilę nosić na twarzy sztuczny uśmiech. a potem wracam do domu , zrzucam torbę , kładę się i znów płacz i cierpienie.
|
|
|
bo lepiej pokazać wszystkim, że ta cała sytuacja mnie bawi, niż totalnie rozpierdala.
|
|
|
Staram się zaakceptować siebie, choć nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Staram się tak nie awanturować, choć wiem że nie umiem, ale staram się. Próbuję nie myśleć o Tobie, a przecież wiem, że i tak to mi nie wyjdzie. Ale próbuję.
|
|
|
On odszedł. Ona została sama. Bez duszy, bez cząstki siebie. Z nim czuła się pewnie. Wiedziała, że On jest tym czego potrzebuje. Kochała jego wady. Kochała go całego. Darzyła go taką miłością jak nikogo innego. Ktoś kogo tak bardzo kochała odszedł. Tak po prostu. Bez pożegnania. Czuła, że ją zawiódł. Czuła się oszukana. Tylko jego potrzebowała. Jego dotyku, wzroku, głosu. Po nocach płakała. Płakała, bo nic innego nie umiała. Nie umiała spojrzeć w lustro. Nie umiała nic. Codziennie zasypiała w łóżku całkiem bezsilna. Wciąż myślała, że to ona była wszystkiemu winna.
|
|
|
|