I jeśli kolejny raz usłyszę od Ciebie to pieprzone "Nie dasz rady", wstanę uderzę Cię prosto w ryj, a później odejdę i uwierz mi dam sobie świetnie rade ze wszystkim, bo ja przecież Ciebie w życiu nie potrzebuję i tak naprawdę nigdy nie potrzebowałam.
I pewnego dnia mijając Cię na ulicy już nie pomyśle o tym jak bardzo Cię kochałam. Spojrzę Ci w oczy, śmiejąc się w duszy do siebie że mi się udało, pomimo tego że życzyłeś mi klęski.
Chociaż nie proszę o pomoc, nie żalę się, nie mówię że jest mi smutno, nie płaczę aby wzbudzić czyjąś litość. To do cholery czasem też mam gorsze dni i czasem też potrzebuję wsparcia.