|
leoox33.moblo.pl
balansuję już od pewnego czasu na krawędzi życia i śmierci. przechodzę przez jezdnię na czerwonym świetle nie zważając na trąbiące samochody. wychylam się przez okno
|
|
|
balansuję już od pewnego czasu na krawędzi życia i śmierci. przechodzę przez jezdnię na czerwonym świetle, nie zważając na trąbiące samochody. wychylam się przez okno, paląc papierosa i wyobrażam sobie siebie skaczącą z 10 piętra, a na mojej twarzy gości uśmiech. piję herbatę , tuż po tym jak zaleje ją wrzątkiem i nie przejmuję się tym że mój przełyk tego nie znosi. rankiem mam pobrudzoną koszulkę od krwi, bo ostatnio przesadzam z zyletka. nie pamiętam weekendów, w sumie reszty tygodnia też jakby przez mgłę. bolą mnie żyły i nie mogę spać. coraz częściej ląduje w nie swoim łóżku,ale przecież seks bez zobowiązań to nic złego. mylę pory dnia, a jedynym pożywieniem jest redbull. rozpierdala mnie od środka świadomość,że jeszcze niedawno z taką intensywnością wpatrywała się w moje oczy. spierdoliłam wszystko,na własne życzenie, przez własną głupotę.
|
|
|
-chcesz żebym narysowała Ci czerwone serce niebieskim długopisem?. -spoko -czekaj chwilkę. -hahaha, jasne, jasne, ciekawe tylko jak to zrobisz. -no krew tez jest czerwona, naszkicuje serce, wbije sobie długopis w rękę, wyleje troszkę krwi na serce i Ci je dam dla Ciebie wszystko, kiedy mówię nie kłamie. może być?
|
|
|
Zastanawia mnie fakt, co ludzie skaczący z budynków, mostów, wieżowców czują gdy spadają. Czy czują ulgę? Lęk? Przerażenie? Czy tez wolność. Co widzą tuż przed samym zetknięciem z ziemią? Czy faktycznie, tak jak w krążącej plotce widzi się całe swoje życie, te ważniejsze momenty czy po prostu nicość? Jakie to jest uczucie kiedy spadasz i wiesz, że to jest koniec twojej męki, cierpienia. Czy ludzie, którzy skaczą naprawdę chcą się zabić?
|
|
|
O dziwo uchylając powoli powieki o godzinie 4 rano, nie poczułam nic. Mój wzrok utkwił w suficie. Ogarnął mnie błogi spokój, cisza. Nawet to czego się bałam. Napadło mnie poczucie samotności i klęski przeplatającym się z bezdenną otchłanią zwaną potocznie pustką. Niby coś a jednak nic. W myślach słyszałam szepty a podświadomości przechwyt tego co się dzieje. Uzyskałam nowe idee, nadzieje. Dzisiaj obudziłam się z nowymi perspektywami. Zostałam zaklęta i owinięta barierą inności. Mimo, ze to nie koniec i ja się nie poddam, życie toczy się dalej ale wiem, że ciągle będę szukała odpowiedzi dlaczego? Jaki w tym cel? Na razie musi wystarczyć mi świadomość, że od dwóch dni, od czasu przysięgi, faktycznie wszystko jest inne. Tak wiele zmian w tak krótkim czasie. Daje rade.
|
|
|
Wiesz jakie to uczucie, gdy siedzisz samotnie na cmentarzu słysząc wybijającą na głównym zegarze północ? Najpierw przechodzi Cię dreszcz, później odczuwasz chłód. Dokładnie dopinasz każdy guzik, każdy zamek, myślisz, ze to przez wiatr, mimo, że noc jest ciepła, a szum drzew nie dociera do twojego zasięgu słuchu. Próbujesz się wygramolić na najwyższe miejsce tutaj. Siadasz na nagrobku obserwując mrok. Wyciągasz schowany sztylet, bo może jednak się przyda. Odwijasz z futerału na ostrzu zamykasz dłoń, obracając nim a przy tym pre medytacyjnie się kalecząc. Z dolnego przedziału słyszysz krzyki, śmiechy i dostrzegasz płomyk. Sekta. Dokładniej, sataniści. Pewnie dopadli bezbronne zwierze, pewnie znowu je powiesza na drzewie wypatroszone, znowu namalują na pomnikach odwrócone krzyże. Znowu będą chcieli Cię dopaść, znowu się zastanawiasz. Destrukcyjny moment, wejść w samo piekło czy sie wycofać? Dac się zabić, czy zrobić to samemu? Wrócę jutro, pewnie będą. Pewnie poczekają, w końcu
|
|
|
naprawdę sobie nie radzę , czuję się okropnie , nie potrafię tego opisać . każdy kolejny dzień jest coraz cięższy , dźwigam w sobie tonę tęsknoty która ciągle przewraca mnie na glebę . kocham tak mocno aż serce pęka i krzyczy 'dość' . nie pociągnę tak dłużej już za dużo w sobie dźwigam . boję się , że któregoś dnia się poddam.. przegram życie które mam całe przed sobą , życie które chcę wykorzystać do granic możliwości. właśnie CHCĘ ale nie dam rady bo już czuję , że jedną nogą jestem po drugiej stronie . jak mam normalnie funkcjonować skoro jej już nie ma? jak tu żyć bez najważniejszej osoby w swoim życiu.. bez osoby za którą wskoczyłoby się w ogień bo miłość do niej jest tak wielka , że nie mieści się w sercu tylko pruje go i rozkleja na wszystkie stron
|
|
|
weź , pieprz odległość i przyjedź tu choćby na hulajnodze . przytul mnie najmocniej jak potrafisz , i nie pozwól umrzeć mi z zimna czy tęsknoty . po prostu bądź obok , chociaż przez jedną , pieprzoną chwilę
|
|
|
-po co pijesz? przecież będziesz miał kaca. -po co żyjesz? przecież umrzesz.
|
|
|
Zabawa w miłość kończy się bliznami, których nie da się usunąć.
|
|
|
teraz nie myśle, teraz tylko pale, dym zapijam czystą, ukajam wrzeszczące serce. teraz mnie nie ma. teraz tylko spieprzam sobie życie, cześć.
|
|
|
tylko ja i mój cień na ścianie. wódka i paczka ulubionych papierosów. umarłe ciało skrywam pod granatową bluzą. nie mam siły odebrać nawet dzwoniącego telefonu, bo po co jeśli to nie ty. wspomnienia kąsają jak wściekłe osy. sączę gorzki trunek, którego zawartość z każdą minutą się powiększa od łez kapiących do szklanki. papieros w dłoni już dawno się wypalił, swój popiół trącił na nagie udo. nie czułam bólu przecież ja już nic nie czuję.
|
|
|
oparłam się o mokry parapet, stopy kładząc na barierkę balkonu. w zmarzniętych dłoniach trzymając kubek kawy. delektuje się jej zapachem, zmieszanym z dymem papierosa. dobijam się świadomością, że pamiętam, tak idealnie. jestem w stanie odtworzyć, każdą chwilę, każdą sekundę, wszystko. jakbym wróciła dopiero do domu, a to wydarzyło się pięć minut temu, a nie ponad pare miesiecy temu. znów analizuje z dokładnością dzień po dniu, miesiąc za miesiącem. jeszcze wczoraj z drinkiem w ręku zarzekałam się że jest w porządku. trzeźwieje. czując na policzku gdzieś zgubione łzy, które tworzą jedno pytanie, bo jeśli każdy oddech dedykowałam jej, to po co teraz oddycham.
|
|
|
|