|
improwizacyjna.moblo.pl
jeśli chodzę w luźnych spodniach nie maluje się potrafię wypalić cala paczkę fajek dziennie klnę jakby to był mój język narodowy lubię słuchać dobrego rapu czasem
|
|
|
|
jeśli chodzę w luźnych spodniach, nie maluje się, potrafię wypalić cala paczkę fajek dziennie, klnę jakby to był mój język narodowy, lubię słuchać dobrego rapu, czasem lubię wypić, nie znaczy, ze jestem gorsza od ciebie, wytapetowana zdziro. / rap_jest_jeden
|
|
|
Zegar odmierza czas, a pamięć to przemijający czas. /polonistka
|
|
|
Życie daje nam wędkę, a czy złowimy na nią więcej sukcesów niż porażek zależy od nas. /improwizacyjna
|
|
|
Zawsze straszył mnie pająkami, łapiąc jednego za nogę i udając, że we mnie rzuca. Dopiero, widząc, że jestem bliska płaczu, przestawał przytulając mnie i ciągle sie śmiejąc. Zazwyczaj strzelał fochy gdy odpowiadałam mu jakimś docinkiem, chociaż oboje wiedzieliśmy, że nie wytrzyma dwóch minut bez gadania. Potrafił godzinami, łazić ze mną i gadać o zupełnych pierdołach. Dzielnie znosił, gdy posadziłam go na krześle na środku pokoju i zaczęłam malować go całego kredą, właściwie oboje kończyliśmy cali kolorowi, pokładając się ze śmiechu na podłodze w łazience, potrafiliśmy godzinami leżeć i nic nie mówić. Był przy mnie, gdy po raz kolejny sypał mi się związek, gdy odchodził ktoś z rodziny, lub po prostu miałam zły humor. Również byłam przy nim zawsze i gotowa na wszystko. A potem odszedł twierdząc, że tak będzie lepiej, że robi to dla mojego dobra. Tak straciłam przyjaciela, dlatego nie mogę, stracić teraz chłopaka z tego samego powodu. Zbytnio kocham. [cz.2] /improwizacyjna
|
|
|
Przeglądając foldery ze zdjęciami, zupełnie przypadkiem natrafiłam na nasze wspólne. Dziś nie zareagowałam na nie płaczem, tylko szczerze się uśmiechnęłam przypominając sobie to wszystko. Nasze pierwsze spotkanie, i zmieszanie na twarzach oraz pewny dystans. Pamiętam, jak znosił moje wszystkie zachcianki, jak śmiał się ze mnie gdy skacząc mu po łóżku śpiewałam 'jesteś szalona'. Jak chodził, ze mną na spacery w największej ulewie, zabierałam mu wtedy fullCap'a, bluzę i idąc środkiem ulicy śmiałam się z tego, jak moknie. Jak darłam mu się na środku ulicy, że chcę kolorowankę, i balona, bo bez nich moje życie straci kolor. Uwielbiałam, jak w lidlu gonił mnie między półkami a ja jak głupia uciekałam piszcząc. Zimną zabierał mnie na stok, po czym wywalał, i popychałbym zjechała na tyłku, potem wypierając się wszystkiego. Jak mściłam się, i wskakiwałam mu na barana na środku zamarzniętego jeziora, tylko po to by się wywalił. [cz.1]
|
|
|
Zagryzłam wargę i spojrzałam niepewnie na kumpla, który pokiwał twierdząco głową. Chwilę potem, miałam własny helikopter i bandę smerfów, czekających na moje rozkazy. /improwizacyjna
|
|
|
Bo jedni z naszego życia odchodzą zostawiając bałagan, a drudzy przychodzą by go posprzątać. Taka kolej rzeczy. /improwizacyjna
|
|
|
A jeśli kochamy to przestajemy być egoistami, i życzymy drugiej osobie szczęścia, niekoniecznie z nami. /improwizacyjna
|
|
|
Po prostu siedziałam, a łzy same wydobywały się z oczu, czułam jakby coś się rozpierdalało. /improwizacyjna
|
|
|
Nie jeden facet nie wkłada w związek nic prócz chuja. /improwizacyjna
|
|
|
|
Przyjaźń w naszym wykonaniu? Wieża, której fundamenty są trwałe i stabilne. Jak na razie, nie jest ona jakoś imponująco wysoka, bo nie tworzymy jej zbyt długo. W każdym bądź razie zaczęłyśmy ją budować w bardzo szybkim tempie, przez co wynikły drobne nieporozumienia. Każda kłótnia powoduje, że coś szwankuje. Wtedy musimy zniszczyć jakiś fragment wieży, żeby w przyszłości nie runęła. Na szczęście szybko odbudowujemy ją z powrotem. Staramy się, aby budowla nie runęła, bo później ciężko będzie ją odbudować, a jeszcze trudniej będzie, jak fundamenty zostaną naruszone. Dlatego trzeba się ogarnąć, aby wieża była jak najwyższa i jak najtrwalsza, żeby żaden huragan, powódź, inne zjawiska, a nawet najazd kosmitów nie mogły jej zniszczyć. /pierdolisz.
|
|
|
Boję się upaść. Zbyt dobrze i lekko mi tutaj. Chyba panikuję. Chcę, aby było dobrze. Jest dobrze. Boję się jednak, że dobrze nie będzie później. Okiełznał mnie strach przed jutrem. Przed tym, co przyniesie przyszłość. Nie chcę już upadać, bo ciągłe podnoszenie się z dna męczy, odbiera siły do życia i zniechęca. Pozwól mi piąć się ciągle w górę. Lekko. Powoli. Lekko. Byle nie w dół. Upadanie z mojego nieba w kolorze mięty boli coraz bardziej za każdym razem. W jednej chwili latam, znajduję się w innej czasoprzestrzeni, a wystarczy jeden nieostrożny ruch i bach... znów leżę ryjem na ziemi. Cała z błota. Sponiewierana. Wszystko staje się dla mnie loterią. Pora nauczyć się podejmować poważne decyzje, które nie zniszczą mojej rzeczywistości. To przecież takie ważne. Bycie dorosłym. Nawet dorośli popełniają błędy. Każdy je popełnia. Ja chcę popełniać coraz mniejsze. Żyć spokojniej. Żyć tak, abym czuła, że żyję, abym czuła satysfakcję z własnego życia. Nic trudnego ? To najtrudniejsza rzecz.
|
|
|
|