zawsze lubił pojawiać się gdy byłam już na granicy snu. podchodził do mnie i spijał moje oddechy zabierając wszystkie aż do ostatniego tchnienia. chciał być moim tlenem. lubił też kraść moje myśli zmieniając je w swoje abym straciła wszytko to co należało do mnie. pamiętam gdy gładził moje opuszki palców i wymieniał im linie papilarne tak aby same nie wiedziały do kogo należą. chciał żebym była jego. dosłownie. cała. bez wyjątku. kiedy już mu się znudziłam zostawił mnie. zabrał mi wszystko. siebie, jego, tlen, dłonie, myśli, stopy, usta i zasnęłam snem niespokojnym, i nieforemnym. dzisiaj, budzę się ze snu i chcę poskładać swoje resztki ale boję się, cała drżę ze strachu, bo za drzwiami znalazłam jego rękawiczki i liścik: "wróciłem kochanie".
|