|
gabielka.moblo.pl
Za dużo nas łączyło nie wymażę tego w kilka dni.
|
|
|
Za dużo nas łączyło - nie wymażę tego w kilka dni.
|
|
|
Pamiętam nasze pożegnanie. Zadzwoniłam do Ciebie gdzieś późno w nocy, po dwóch sygnałach odezwał się twój zaspany, zaniepokojony głos. Kwadrans później był już w miare ogarnięty na miejscu. - Co jest? - wykrzyczał prawie, był bardzo spięty. - Nie chciałam tego robić tak o.. Jakby to, ze byliśmy razem nic nie znaczyło.. - Co? - Wyjeżdżam - w jego oczach stanęły łzy. - Nie możesz... - Przepraszam. Przepraszam za wszystko, za to, że niedałam wtedy znaku życia, ale to było za trudne. Musiałam być wtedy przy przyjacielu, przy bracie - on umierał - mówiłam już przez łzy - wiem, że ty też mnie potrzebowałeś, ale on u m i e r a ł. To było dla mnie ważniejsze, a później byłeś tak zły, a ja przybita, nie myślałam racjonalnie, wydarłam się na ciebie, powiedziałam, że nie kocham, ze nie jesteś wazny, nawet nie wiesz jak tego żałuję - to nie była prawda. A ty tak łatwo w to uwierzyłeś i odszedłeś bez słowa. Wiem, zachowałam się jak idiotka - wtedy uciszył mnie pocałunkiem. Byłam szczęśliwa.
|
|
|
|
Paradoks tkwi w tym, że kochamy tych którzy nas ranią i ranimy tych którzy nas kochają. // pannikt
|
|
|
Pamiętam ten dzień. Wyszliśmy gdzieś całą paczką. Mróz zwalał nas z nóg, ale szliśmy dalej - śmiejąc się i co chwilę wywracając. Natkneliśmy się na tych kolesi. Wszystko działo się za szybko. Pamiętam tylko swój krzyk - Przestańcie! Łzy spływające po policzkach i nagle cisza. Ktoś ociera moją twarz i przytula - Już wszystko dobrze. Byłam wtedy tak cholernie zła, że znowu pakujesz się w jakieś bagno.
|
|
|
Ludzie ranią - przyzwyczaj się.
|
|
|
Szkoła - mogłabym zabić kogoś kto ją wymyślił, jednak są też plusy. Wstawanie rano, pospieszne ubieranie się i machanie za sympatycznym kierowcą busa szkolnego, żeby na mnie zaczekał. Przesiadywanie z paczką w szatni, dopóki ktoś nas z niej brutalnie nie wygoni. Bieganie z końca szkoły do mojej klasy. Śmianie się na lekcjach z sąsiadką z ławki i kumplami. A potem narzekanie na testach, że tego nie rozumiemy. Granie w butelkę na wolnych godzinach. Przesiadywanie na przerwach na podłodze i dziwnym trafem zawsze musze trafić na rękach do męskiego, a wszyscy śmieją się, że znowu ktoś mnie natrze śniegiem, obleję wodą etc. Szukanie kurtek, szalików i skakanie po nie na najwyższe półki w szatni i zabójcze śmiechy kolegów na tą gimnastykę i znowu gonitwa do autobusu. Gramolenie się z miejsca na miejsce i pytanie czy ktoś ma coś do jedzenia, bo umieram. W sumie to nie oddałabym tego za nic w świecie.
|
|
|
Mimo wszystko lubię święta. Krzyk taty, że trzeba jeszcze posprzątać to i to. Panikę mamy, że coś się przypaliło i, że to jeszcze nie gotowe. Krzątającą się co chwila babcie po kuchni, która przyszła pouczyć w czymś mamę. Biegającą wesoło siostrę po domu z kolorowymi łańcuchami i ubierającą choinkę. Dostawanie ochrzanu od mamy, że nie wolno jeść tego przed Wigilią. Wreszcie wszyscy się schodzą. Ja wykręcam się od czytania, potem wspólne łamanie się opłatkiem, łzy w oczach cioci, ktora zawsze płaczę składając mi życzenia, śmiech kuzyna, który życzy mi wreszcie jakiegoś porządnego chłopaka i babcię, która wpycha mi ukradkiem pieniądze do kieszonki. I potem zajadanie się i wspólne śmiechy przy stole. Straszenie kolędników chodzących po domach i wspólną pasterkę. Mimo wszystko, mogę wtedy zapomnieć o wszystkim i poczuć tą magię świąt, która zawsze w końcu się zjawia.
|
|
|
A pod choinkę, życzę Ci - Siebie.
|
|
|
Dziwnym trafem, gdy pakowałam się w kłopoty - on zawsze się zjawiał i mówił, że jeśli coś mi zrobią, on zrobi coś im.
|
|
|
nie pierdol, że wiesz co to zycie, gdy nigdy nie zaznałaś smaku porażki i straty.
|
|
|
nigdy nie byłam pustą laską, zawsze miałam coś do zaoferowania, nigdy nie stawiałam biustu ponad inteligencję, przepraszam.
|
|
|
|