|
evolet.moblo.pl
Niczego nie można cofnąć. Nikt nie wraca. I nigdy nie wraca godzina którą się raz przeżyło.
|
|
|
Niczego nie można cofnąć. Nikt nie wraca. I nigdy nie wraca godzina, którą się raz przeżyło.
|
|
|
Zatrać się jeszcze raz pomiędzy cząstką drżącego uśmiechu wywoływanego przez zgryźliwe wspomnienia, a kolejny konflikt z rzeczywistością. Nie narzucaj losu skrótów i fałszywych rozwiązań. Pustych obietnic, powinności, samotności. Wyzbądź się tego co rani. Jego zdjęć, pamiątek.. Albo nie.
Lepiej zdechnij, mrucząc pod nosem smutne zniekształconą modlitwę do skrzywionego Boga. Tak będzie łatwiej.
|
|
|
Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.
|
|
|
mam DOŚĆ czarnych poniedziałków, złowieszczych wtorków, śród i czwartków bez większego sensu by zapłakiwać się weekendami.
|
|
|
Odkąd odszedłeś
dłużej biorę prysznic
Zmywam Twój zapach z włosów
ze skóry szczotką zdzieram dotyk
Już prawie krwawi
I wodą nasiąkam
wodą wypełniam brakującą część.
|
|
|
Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd.
|
|
|
"bliskim mów, gdyby pytali, że chwilowo zmieniłam adres,
że w niebie leczę duszę z silnego przedawkowania rzeczywistości"
|
|
|
"cierpienie należy do życia. jeśli cierpisz, znaczy, że żyjesz.
pogódź się z tym, mała dziewczynko"
|
|
|
"Ona. Biegła nie dotykając podeszwami chodnika. Przeszyła powietrze zostawiając za sobą zimny podmuch i ciekawskie spojrzenia. Gnała przed siebie, a z przyciśniętej do piersi reki wolno sączyła się rubinowa ciecz. Krew. Widziałam ją. Na prawdę. Była tu. Uciekała krętymi uliczkami w stronę cmentarza. Łzy w oczach błyskały w słońcu. Ciemne włosy mknęły do grobu. Całe jej wątłe ciało zdawało się wykonywać ostatnią podróż. Mogłam coś powiedzieć. Coś zrobić. Zatrzymać ją. Chwycić za ramię. Krzyczeć 'stop!'.Bić ją. Pobiec jej śladami. Mogłam... a tylko stałam wyprostowana jak kołek wbity w przejście dla pieszych, chaotycznie mrużąc oczy. Stałam. Milczałam. Obserwowałam jak urywa się nić życia. Jak gasną świece. Patrzyłam jak odchodzi taka jak ja."
|
|
|
Nie ja jedna wiem jak smakuje śmierć.
Nie ja jedna czuję jak rodzi się ból.
Nie ja jedna widzę jak zaciera się granica.
Nie ja jedna słyszę jak chichoczą lustra.
Nie ja jedna umieram.
Są nas tysiące.
Schowane pod materacem gnijemy w otępieniu.
W kątach zagrzebujemy wspomnienia.
Tniemy nadgarstki, łykamy tabletki.
Odchodzimy pojedynczo,
ale wspólnie mkniemy przez szarości.
kiedyś, wszystkie spotkamy się poranione i słabe.
Zapłaczemy.
Każdy nad sobą.
|
|
|
Wiesz, kiedy jest najgorzej? Wtedy, kiedy każdy krok cię boli. Kiedy nie ma dobrych posunięć i kiedy nie istnieje 'właściwa' droga. Kiedy jesteś swoim największym wrogiem. Kiedy się uzależniasz. Kiedy nie potrafisz rozróżnić snu od rzeczywistości. Kiedy ludzie czytają w tobie jak w otwartej księdze a ty nie możesz się nigdzie schować. Wszyscy wiedzą wszystko(a nawet więcej!) i nikomu nie możesz ufać. Kiedy patrząc w lustro zadajesz sobie pytanie: 'Dlaczego ja?'. Kiedy przestajesz marzyć. Kiedy upadają wszystkie twoje plany. Kiedy stwierdzasz, że Boga nie ma.
|
|
|
Byłam jak opuszczony dom – skażony dom – w którym przez cztery długie miesiące nie dało się zupełnie mieszkać. Teraz sytuacja nieco się polepszyła – w najbardziej reprezentacyjnym pokoju przeprowadzono remont – ale to był tylko jeden pokój. W pozostałych walały się zapomniane, przykurzone sprzęty … porzucone. Tak jak ja. Ściany były brudne, tapety pozdzierane, podłogi zniszczone, szyby powybijane. Wszyscy wchodzili do tych okropnych pomieszczeń… Nie potrafiłam przecież ukryć, że staczam się w otchłań bez dna, że rozpadam się na tysiące kawałków. Byłam bezsilna, bezbronna. Nie miałam gdzie się schować. Nie byłam sama, ale nie miał mi kto pomóc.
|
|
|
|