 |
definicjamiloscii.moblo.pl
wszedł za mną na lekcje. co Ty robisz do jasnej cholery? wychodź! już. zobaczysz że ta suka wpisze Ci za to uwagę. po pierwsze: nie zwracaj się tak brzydko kochan
|
|
 |
wszedł za mną na lekcje. - co Ty robisz do jasnej cholery? wychodź! już. zobaczysz, że ta suka wpisze Ci za to uwagę. - po pierwsze: nie zwracaj się tak brzydko, kochanie. po drugie: przyszedłem, żeby chronić Cię przed tą suką. no i po trzecie, najważniejsze: chuj z uwagami, wykorzystam każdą okazję, żeby być bliżej Ciebie. - kocham Cię, wiesz? - nie bardziej, niż ja Ciebie.
|
|
 |
i pierwszego września jak na złość to Jego pierwszego spotkałam. prawdę mówiąc - wpadłam Mu w ramiona. - hej. - powiedziałam, i już chciałam iść dalej. jednak coś mnie podkusiło, żeby jednak z Nim chwilę porozmawiać. z powrotem się do Niego odwróciłam. stał osłupiały. - gdzie duch? - zapytałam z uśmiechem. - co, jaki duch? - wyrwał się z zamyślenia. - no, masz minę, jakbyś ducha zobaczył. - wyjaśniłam i szczerze się roześmiałam. odwzajemnił śmiech. - prędzej anioła. - wydusił w końcu. - kurczę, a ja nie zauważyłam! pech. - i wtedy spojrzał na mnie tęsknym spojrzeniem. - na prawdę nie widziałaś? na prawdę dziś rano nie zobaczyłaś go w lustrze? czyż nie jemu czesałaś wczoraj włosy, wieczorem? czyż nie jemu robiłaś płatki z mlekiem na kolacje? nie rozumiesz? Aniele? - mówił, nie dając mi dojść do słowa. - przepraszam. - szepnęłam i poszłam na salę, na której już trwała akademia.
|
|
 |
- ej, mała, może nie łap mnie za jaja od razu? - marzenia, frajerze! marzenia!
|
|
 |
wiesz, skarbie, mam poczucie własnej wartości nawet bez Twojego 'ślicznotko'. nie dowartościowuję się wyglądem, a charakterem. a to, że lubię ładnie wyglądać i wielu ślini się na mój widok, to już zupełnie inna sprawa. w sumie to radzę sobie dużo lepiej bez Ciebie, niż z Tobą.
|
|
 |
przechodząc klepnął mnie w tyłek. odwróciłam się i złapałam Go delikatnie za rękaw. odwrócił się do mnie. - co chcesz? - syknął. uśmiechnęłam się czule. - spierdalaj, frajerze. - odparłam po chwili.
|
|
 |
można powiedzieć, że się zmieniłam. wspomnienia niewiarygodnie wyblakły, smak Twoich ust przestał być śmiertelnym uzależnieniem. stałam się trochę inną dziewczyną. nie daję sobą manipulować. nie łatwo mnie zdenerwować, klnę, kiedy mam na to ochotę. doprowadzam facetów do niebywałego pragnienia. i wiecie? chyba mi z tym dobrze. nie jestem taka jak wcześniej, ale jestem sobą. taką sobą jaką chciałeś, żebym była wcześniej. teraz jednak - nie masz szans, kolego.
|
|
 |
i zawsze najlepiej iść naprzód. nie zatrzymywać się, nie zawracać. pomimo, jak wiele widzimy przeciwności, musimy się z tym zmierzyć. już.
|
|
 |
powtarzałam temat na kartkówkę, kiedy ktoś niespodziewanie położył dłonie na podręczniku, zakrywając mi tekst. wszędzie rozpoznałabym te dłonie. tą wyjątkową dwu centymetrową szramę przy kciuku. wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy. modliłam się, żebyś tu nie stał. żeby mi się tylko wydawało. - otwórz oczy. - poprosiłeś. drgnęłam, na odgłos tego tonu. jednak, wykonałam polecenie. czekałam teraz tylko na coś w stylu 'chodź, koniec nauki, maleńka'. zamiast tego usłyszałam szorstki głos. - mamy zastępstwo, nie ma kartkówki. - zapomniałam, że pewien etap został zamknięty. wzięłam plecak i ze łzami w oczach poszłam do łazienki. w drodze odwróciłam się i krzyknęłam - dzięki!.
|
|
 |
i nawet przy ponad trzydziestu stopniach w lato siedziałam trzęsąc się. ja potrzebowałam bluzy, czy ciepłej herbaty. tu mogło podziałać tylko jednego. zgadnij co..
|
|
 |
i nie mam czasu na nic. kompletnie na nic, cały grafik się zapełnia z wyprzedzeniem miesięcznym. wiesz, przynajmniej nie mam w planach myślenia o Tobie. a to chyba dobrze, co nie?
|
|
 |
spójrz mi w oczy i powiedz, że to co robisz nie ma znaczenia. że to nie jest dawanie mi nadziei, ani nic. no błagam, spójrz i obiecaj mi to!
|
|
 |
siedziałam ze słuchawkami w uszach na ławce w szkole. w pewnym momencie odwróciłam wzrok w bok. stałeś tam. przyrzekam, że tam stałeś i patrzyłeś wprost na mnie. czułam jak Twoje oczy wpatrują się w moje, jak przewiercają je. ręce zaczęły mi lekko drżeć. w końcu uśmiechnąłeś się i zbiegłeś po schodach. odetchnęłam głęboko, wyciągając pośpiesznie słuchawki z uszu. - cholera, widziałaś?! - zapytałam kumpelę. wciąż osłupiała, lekko pokiwała głową. zrozumiałyśmy bez słów - On znów chce mnie zniszczyć.
|
|
|
|