|
blondynkaaa_00.moblo.pl
wzięłam do ręki stary album i wspięłam się na parapet. w tle leciała jedna z moich ulubionych piosenek. uważnie przeglądałam każde zdjęcie przywołując masę wspomnień. nie
|
|
|
wzięłam do ręki stary album i wspięłam się na parapet. w tle leciała jedna z moich ulubionych piosenek. uważnie przeglądałam każde zdjęcie przywołując masę wspomnień. niektóre wywoływały tęsknotę. tęsknotę za czymś czego już nie będzie. za czymś co już nie powróci. inne cieszyły bardziej niż ulubiony drink, a jeszcze inne zadawały ból. mimo tego, pragnęłam do nich powrócić. pragnęłam, aby stały się teraźniejszością.
|
|
|
czasem po prostu chcę od tego uciec. zawrócić i schować się w drewnianej szafie obok okna lub pod łóżkiem. ukryć się tam. ukryć przed całym światem, ludźmi, szkołą i problemami. chcę choć przez chwilę móc wziąć głęboki oddech i uśmiechnąć się szczerze nie przejmując się niczym.
|
|
|
pięć pustych butelek leżało wokół jego łóżka. choć słońce świeciło już od kilku godzin, rolety były zasłonięte. w pokoju unosiła się ciemność pomieszana z alkoholem. odruchowo zatkała sobie nos wykrzywiając usta. podeszła do niego. leżał półprzytomny mamrocząc coś bezsensu. nogi ugięły się pod jej ciężarem i upadła obok niego. znowu. znowu jej nie posłuchał. robił jej na złość za chorą przeszłość. kochała go, a on z każdym dniem odkrajał jej serce wsadzając do kałuży rozdeptując je.
|
|
|
usiadała na mokrej trawie opierając się o pień drzewa. słabe promienie słońca przeciskały się przez koronę drzew, które zaraz atakowane były przez grube krople deszczu. odetchnęła unosząc delikatnie kąciki ust do góry. - może będzie tęcza? - zastanawiała się, kiedy jej telefon zaczął wibrować. wyjęła go z kieszeni i odczytała wiadomość. - tęcza jest po Twojej prawej stronie, a serce po lewej. idzie z kocem i nutellą uśmiechając się. spojrzała w bok zauważając go. szedł, a jego mokre włosy opadały na czoło mierzwiąc mu jego długie rzęsy. wykrzywiła usta na kształt uśmiechu i ruszyła ku niemu nie zważając na spadające z nieba krople.
|
|
|
pamiętam jak chodziłam z braćmi na boisko. zawsze denerwowało ich moje typowo ślimacze tempo, a ja widząc ich miny krzyczałam tylko - wy macie więksie nogi! i choć podczas gry podawałam im tylko piłki, cieszyło mnie to bardziej niż paczka ulubionych lizaków. czasem nieraz naśmiewali się ze mnie, mówiąc. - co czerwone to zboczone. - a ja jak zwykle z załzawionymi oczami zdejmowałam gumki z długich warkoczy i czerwone trampki krzycząc że to glupie. kiedy nikt nie chciał się ze mną pobawić, uciekałam na schody siadając na nich i cicho podgwizdując. zawsze jeden z nich przybiegał krzycząc na mnie, i biorąc mnie na barana dodając że jestem stuknięta. wtedy było prościej. lepiej i barwniej cholera.
|
|
|
to nie tak że ja nie czuję. że mnie nie obchodzi zdanie innych, i mam kompletnie na wszystko wylane. ja po prostu przetrawiam wszystko w samotności. sama. w swoich czterech ścianach rozmyślam nad każdym słowem analizując je kilkakrotnie. nieraz ściskam poduszkę, a łzy wylewają się z moich oczu rozmazując poranny makijaż.
|
|
|
mogłoby się wydawać że to nie boli. nie zadaję jakiekolwiek cierpienia. jednak tego nie można nawet porównać ze sztyletem, który ląduję prosto w naszym sercu. to coś większego. to tęsknota, która zjada mnie od środka.
|
|
|
siadam na parapecie, a stopy ubrane w kolorowe skarpetki wystawiam na zewnątrz. opieram się o zimną ścianę i zamykam oczy. czuję zimny powiew wiatru, który zaraz staję się niezauważalny przez smutek. atakuję mnie od kilku dni przypominając mi że tylko jeszcze trzy dni. trzy dni, przez które będę w miarę normalnie funkcjonować. potem będzie tęsknota, smutek i żal. wszystko na raz. spazmatycznie zagryzam wargę i niemo krzyczę prosząc Boga o zatrzymanie czasu na jutrzejszej przerwie, gdzie będę mieć obok niego lekcje.
|
|
|
Twoje niebo jest błękitne. rozchodzi się wysoko nad głową i nieraz zakrywane jest białymi obłokami. moje? ma jakieś 175 cm wzrostu. czekoladowe oczy, które zasłaniane są ciemnymi rzęsami. kasztanowe włosy i pociągająco wycięte usta. najwspanialsze serce na świecie i najpiękniejszy uśmiech na ziemi.
|
|
|
pragnę Ci jak nikogo na tym świecie. myślę o Tobie i tęsknie kiedy Cię nie ma obok. jednak boję się. boję się w to zaangażować. na przeszkodzie stoi jakaś blokada, która wieję strachem i wyzwaniem. z jednej strony, o niczym innym nie marzę. z drugiej strony nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. nie wiem czy podołam. jednak, chcę. chcę spróbować. a Ty weź to doceń i zauważ w końcu.
|
|
|
stawiałam kolejne kroki gdzieś pośród ulicznego tłumu. oddychałam głęboko i ciężko, a łzy spazmatycznie wypływały z moich oczu. nie potrafiłam tego zrozumieć.. jakby ktoś niewidzialny stał obok mnie i wytykał palcem moje błędy. nogi mi się plątały, aż w końcu upadam na mokry chodnik. ciemne spodenki roztargały się na kolanie tym samym rozcinając moją skórę na pół. schowałam twarz w dłoniach czując jak ciepły płyn spływa po mojej łydce. szczypało. piekło. jednak to było nic do bólu tego w klatce piersiowej w okolicach serca.
|
|
|
a wiesz co jest w życiu najlepsze ? - niszczenie facetów, zajebiście wyluzowanych facetów, myślących że wszystko jest dla nich. - chuja. nic nie jest dla nich.
|
|
|
|