|
beautifulsmile.moblo.pl
jest całkiem niebezpiecznie. niebezpiecznie bo podświadomość wymyka mi się spod kontroli. a moje wybuchy spazmatycznym płaczem nie jestem już w stanie kontrolować.
|
|
|
jest całkiem niebezpiecznie. niebezpiecznie, bo podświadomość wymyka mi się spod kontroli. a moje wybuchy spazmatycznym płaczem nie jestem już w stanie kontrolować.
|
|
|
rano wstanę z łóżka z niechęcią do wszystkiego. rozpocznę kolejny monotonny dzień, który będzie przepełniony absurdalnymi rozczarowaniami. za każdym kolejnym dniem jest coraz bardziej pusty i beznamiętny.
|
|
|
konstrukcja mojego wyimaginowanego szczęścia jest bardzo krucha. i nie ma takiej możliwości, aby przetrwała.
|
|
|
bezmyślnie szłam przed siebie. pustą ulicą. mroźny wiatr, rozwiewał moje włosy. łzy w moich oczach sprawiły, że niemal oślepłam. nie wiedziałam dokąd idę. powtarzałam sobie w kółko, że nie wierzę w swoją naiwność. zrobiło się ciemno. usiadłam na skraju krawężnika i zapaliłam papierosa. nie wytrzymałam. wybuchłam spazmatycznym płaczem. ludzie, stawali i pytali mnie, czy wszystko w porządku, czy mogą jakoś mi pomóc. nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. kiwałam, tylko przecząco głową. na ulicy było pusto, zbliżała się północ. zobaczyłam jadący z dali samochód. położyłam się na ulicy. podziękowałam Bogu za życie. przeklęłam, swoją bezmyślność. samochód, jechał z niewiarygodną prędkością, nawet mnie nie zauważył ...
|
|
|
spoglądam na kalendarz, sprawdzam jaki jest miesiąc, nie dzień. nie mam poczucia czasu. nie mam pojęcia, jaki jest aktualnie miesiąc, dzień tygodnia o godzinie, nie wspominając. mam, zbyt wiele do przeanalizowania, by myśleć.
|
|
|
są słowa, których nie da się cofnąć. niektóre słowa wypowiedziane od osoby, na której nam zależy, ranią nas o milion kroć razy bardziej. są jak naboje, które wycelowane prosto w serce, momentalnie zabijają.
|
|
|
biegnę przed siebie ze łzami w oczach. nie wiem dokąd zmierzam. czuję tylko wewnętrzną potrzebę, ucieknięcia od problemów. od wspomnień, którymi rozpaczliwie, dławię się każdego dnia.
|
|
|
stoję na krawężniku, jak wryta. deszcz, moczy mnie do suchej nitki. nie mogę uwierzyć, w kolejny dzień bezsilności, który został mi dany. krzyczę z rozpaczy. przechodni patrzą, na mnie jak na obłąkaną. klęczę z bezradności, czekając na osobę, która podejdzie i przysięgnie mi, że od zaraz, wszystko będzie dobrze.
|
|
|
mam mętlik w głowie. wszystko przez niedopowiedzenia i niewypowiedziane myśli. daj mi wszystko przeanalizować, dopiero później zacznę żyć.
|
|
|
dobrze się ukrywam. ale będzie wstyd, jak przy sekcji zwłok, wyjdzie w końcu na jaw, że nie posiadam serca.
|
|
|
położyłam się na podłodze, ze łzami w oczach i zaczęłam się zastanawiać jak nazwać, to co aktualnie czuje.
|
|
|
usiadłam na dywanie z butelką szkockiej i zaczęłam się sprzeczać z samą sobą
|
|
|
|