Mam dość codziennego wstawania i rutynowego szukania piekna, usmiechania sie do ludzi, patrzenia w gwiazdy i cytowania "Małego księcia". Miłość jest do dupy, miłości nie ma. Sa tylko marne zauroczenia, w których kobieta durnie szczerzy zęby, a facet zachowuje sie jak pipa. Potem i tak wszystko wychodzi, po roku, dwóch. Znużenie, brak iskry, partner już nas nie potrafi zaskoczyć, boimy sie zerwać, dusimy sie, zrywamy i....... przychodzi ulga, deklaracje tymczasowej samotności, po paru miesiącach narzekania, że nie mamy sie do kogo przytulić, podświadomie szukamy, czekamy, znów przychodzi zauroczenie, zamglone oczy.... i tak w kółko.
|