- Czy to chore - spytałam łamiącym się głosem - że tam giną ludzie, a ja jestem taka szczęśliwa?
Nie odepchnął mnie, wręcz przeciwnie - przycisnął mnie do siebie tak mocno, że trudno mi było oddychać.
- Doskonale cię rozumiem - wyznał cicho - ale mamy wiele powodów do tego, żeby tak się czuć. Przede wszystkim żyjemy.
- Tak - zgodziłam się. - To dobry powód.
- I jesteśmy razem.
Od zapachu jego słodkiego oddechu zakręciło mi się w głowie. Cóż, ten drugi powód wymienił tylko ze względu na mnie. Dla niego nie miało to na pewno większego znaczenia.
- A jeśli szczęście nam dopisze, dożyjemy i jutra - ciągnął.
- Miejmy nadzieję - wymamrotałam.
|