Pierwszy raz na bazarze. Nie wiadomo, gdzie iść, głośno, gwarno, chaos. Bez mapy nic nie kupisz. To jak miasto w mieście. Potrzebujesz przewodniczki? No to chodź ze mną. Na prawo syf, na lewo syf, a przed nami miejski labirynt. Topografia jest nieubłagalna: najpierw warzywa i owoce, najbliżej ulicy, żeby się ten ołów uleżał na kórkach. Potem pieczywo 'bułeczki prosto ze Szczyrku'. I nabiał - 'zawsze świeże' na zielono z mięsem w rzędzie drugim. Są jeszcze zagubione budy z antykwariuszami jak z powieści Borgesa. Znajziesz tam każdą książkę, której szukasz. Wydaje się jednak, że jak jedną wyjmiesz z półki , to cała buda się rozsypie, tak tam ciasno. Sprzedawcy wyglądają jak zakładki, jak szare Fifilonki, jak kurz
|