Coś we mnie pękło, przełamał się stalowy most. Odpadły śruby, a jego przęsła pokryła rdza. Utonęłam w tym miniaturowym potoczku, wpadłam w wirownik i kręcę się w okół własnej osi, obserwując przez szybę jak ucieka mi życie. Mam wrażenie jakby moje życie było zupą warzywną - ciągle dorzuca się do mojej głowy kawałki marchewki, pora, selera. Gotuje się to wszystko w bulionie który przelewa się między półkulami mózgu. Ktoś bez przerwy grzebie w nim małą łyżeczką i spija pomału cały tłuszcz, aż w końcu pozostają mi tylko jarzyny których i tak nikt nie chce zjeść. Jestem takim kalafiorem i wołam o pomoc, bo ktoś chce mie zerwać, sprzedać, ugotować, zjeść. Nie chcę zostać strawiona, ale chcę zniknąć. Poproszę najbliższego przechodnia aby zakopał mnie gdzieś na grządce. I szczerze mówiąc, chciałabym aby ktoś o mnie pamiętał - owiedzał mnie. Chociaż wtedy, chociaż raz, chociaż ktoś...
|