rozstanie z Nim było było na tyle bolesne, że nie byłam w stanie wykrztusić z siebie żadnych słów. zdobyłam się tylko na marne "spoko", "no", "nie", "tak". w tamtej chwili moje ciało i umysł przeżył ogromny wstrząs. ogarnęła mnie fala bólu i poczułam, że pozwoliłam właśnie na to by z mojego życia zniknął ktoś, kto do tej pory nadawał Mu sens, kto tchnął mnie do życia i sprawiał, że chciałam wstać rano i iść do szkoły by Go zobaczyć. by nacieszyć wzrok Jego widokiem. nie mogę pogodzić się z myślą, że wypuściłam z rąk tak bardzo cenną osobę, bez której mój świat nie jest tym samym miejscem co niegdyś. On wprowadził ciepło, jasność do mojego życia, On odchodząc pozostawił ból, pustkę, zimno i ciemność. uczucie bezradności towarzyszyło mi w każdej minucie i sekundzie. czułam wstręt do samej siebie za to co zrobiłam. ale kochałam Go i kocham jeszcze na tyle, by z czasem pogodzić się z Jego odejściem i zacząć uczyć się czerpania radości z Jego szczęścia. / r.
|