Siedziałam zalana na ławce w parku z głową pochyloną w dół, kiedy nagle poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam wzrok zerkając na osobę, która miała na sobie ciemne dresy i szeroką bluze z prosto wystającą spod kurtki. - To ja doprowadziłem Cię do tego stanu, przepraszam. - wiedziałam do kogo należał ten głos, przez co przeszły po mnie ciarki. Odsunęłam się lekko, wpatrując się w drzewo z naprzeciwka, by tylko nie musieć znów go oglądać. Już wystarczająco mnie zranił, więc po co tu przyszedł? Czy nie wystarczy mu już że dzięki niemu cholernie się stoczyłam? On tylko przysunął się do mnie obejmując mnie ramieniem. Nie miałam siły, by się więcej bronić. Zbliżył swoje usta prawie dotykając moich. Tak bardzo go kochałam, a jednocześnie nienawidziłam, ale nie umiałam mieć na Niego wyjebane. W pewnej chwili poczułam smak Jego ust i ten cudowny zapach, który kompletnie mnie zahipnotyzował. / faintreflection
|