no i rozgadałam się na dobre. mówiłam coraz szybciej i coraz mniej logicznie. uśmiechał się, mimo, że przecież chrzaniłam o tym jak bardzo nie lubię tych ich rozmów na przerwach. o tym, jak bardzo wkurza mnie ich przyjaźń. w końcu pieprzyłam już o tym, że pada śnieg, jest zimno i mam dość zimy, chcę wakacje, bo wtedy jest lato. a on przysunął się do mnie z tym zadziornym uśmiechem, wyszeptał "zamknij pyszczek, robaczku" i zamknął mi usta pocałunkiem.
|