odchodzisz, bez żadnego powodu. w rozpaczy wypijam litry czerwonego wina i wypalam kilkanaście paczek ulubionych, cienkich papierosów, co chwilę dławiąc się łzami. i kiedy wydaje mi się, że świat się właśnie zakończył, pukasz do drzwi. otwieram, przesiąknięta dymem nikotynowym i odurzona alkoholem. z szarmanckim uśmiechem na twarzy kierujesz swoje cudowne spojrzenie na mnie. w moich oczach rozbłyska nadzieja. zbliżasz swoje usta do moich, nie przestając hipnotyzować wzrokiem. jak w jakimś chorym transie, jestem skłonna uwierzyć, że wracasz, że wszystko zaczniemy od nowa. wtedy słyszę ironiczne ‘zapomniałem notesu, kotku’. nadzieja gaśnie.
|