Można to nazwać osobistą porażką. Taką, gdzie czuję się jak mała gówniara otrzymująca mały ochrzan od rodziców, wpatrzona w czubki swoich butów, z pociągającym nosem... Nienawidzę porażek. Zwłaszcza kiedy nie miałam na nie stuprocentowego wpływu. A porażki wcale mnie nie motywują. Ani trochę.
|