szczerze mówiąc działał mi na nerwy. nie lubiłam Go zbyt mocno. jednak kiedy dowiedziałam się, że Jego życiu zagraża niebezpieczeństwo odrazu pojechałam do szpitala. zupełnie niewiem dlaczego. zobaczyłam Go walczącego o życie. nagle coś zabolało mnie, gdzieś tam w sercu. prosiłam, żeby się nie poddawał, żeby walczył do końca. udało się. wygrał tą walkę. gdy doszedł już do siebie i mogłam z Nim porozmawiać powiedział ' jednego nie rozumiem. dlaczego tu jesteś.? to dzięki Tobie rozmawiam teraz z Tobą. może to dziwne, ale to dzięki Tobie miałem siłę walczyć. słyszałem wszystko co mówiłaś.' nie powiedziałam nic. ucałowałam Go w czoło. po kilku dniach okazało się, że ten chłopak, do którego nie miałam zbyt wielkiej sympati potrafi być całkiem fajny, a może to tylko przez sytuację w jakiej się znalazł.
|