Pamiętam tamten dzień - za pięć wpół do 9. Przyszedłeś sam, kompletnie przemoczony, bo akurat zaczęło padać. Nie mówiąc nic wszedłeś do środka. Patrzyłeś długo na swoje buty, a gdy w końcu zdobyłeś się na odwagę podniosłeś wzrok. Z Twoich oczu dało się odczytać wszystkie targające Tobą emocje - odwieczny strach przed bliskością, nadzieję na nowy dzień i żar, którym na wskroś przeszywałeś moje serce. I właśnie wtedy Twój dotyk na mojej rozpalonej skórze, tak delikatny niczym nitka babiego lata. Twoje usta na moich wargach, tak zachłanne, że odbierały każdy haust powietrza. Twój gorący oddech tuż nad moim uchem i czuły szept: że wielbisz, pragniesz i kochasz ...
|