To już chyba nie maska, teraz naprawdę przylgnęła mi twarz pokerzysty, zero emocji, zero uśmiechu. A gra dopiero się zaczęła. Jestem nienazwana, niczyja, wyprana z ambicji i chęci do walki. Dla Was. Codziennie prawdziwą walką jest minuta po obudzeniu, kiedy moje myśli ważą więcej niż głowa. Tak często przegrywam, i z powrotem usypiam, zapadam w stan czuwania. Ile jeszcze mogę udawać? Ile jeszcze mogę czekać na bohatera z klawiszem 'reset'?
|