Chyba powoli czas rozterki i smutków przemienia się w oczekiwanie najmniejszego promienia słońca i następnego zjazdu. Rzeczywistość przytłacza mnie swoją surowością i realizmem. Potrzebuję chwili uniesienia, bezgranicznego zaufania i tajemniczej miłości. Moja dusza wegetuje. Mam w sobie nie zliczone pokłady miłości, których nie mam okazji się pozbyć. Los torturuje mnie szczęściem innych, chodź w sumie przez widok szczęśliwców moje serce się raduję, ale niestety później mój mózg myśli `a czemu to nie ja` no i tak już to bywa. Potrzebuję Ciebie.
|