Usiadła przy kałuży, wpatrując się w swoje odbicie, obok siebie, ujrzała jego uśmiechniętą twarz. Nagle niewiadomo skąd na gładkiej tafli wody pojawiały się drobne okręgi, tak jakby ktoś płakał a łzy wpadałby do niej. Ale to nie łzy, to delikatne krople deszczu. Wziął ją za rękę i szli powoli przed siebie. -Szybciej bo zmokniemy-powiedziała. -Nie pękaj słonko, nauczę Cię chodzić między kroplami.
|