Byłam szczęśliwa żyjąc złudzeniami... Nie był mój, ale byłam blisko niego. Jak z nikim innym było mi z nim tak dobrze. Miałam ciągle nadzieję, że coś z tego będzie. Przyszedł, było miło, aż za bardzo miło... Leżeliśmy na podłodze... dotykał, całował delikatnie, wpatrywał się we mnie, głaskał po twarzy, a ja byłam taka szczęśliwa... Wiedziałam, że muszę z nim pogadać. Powiedzieć, że chcę pewności, że ja jestem w nim zakochana do szaleństwa i czy on wiąże ze mną jakąś konkretną przyszłość... Jego odpowiedź była straszna... Płakałam, on głaskał, przytulał... Ale stwierdził, że spotykając osobę, wiemy, że z nią będziemy. Powiedział, że nie ma tego "czegoś".
Spytałam jakie wady go odpychają ode mnie. Powiedział, że nie ma takich wad... To czemu?
Czemu, zależy mu na mnie? Ale czemu nie chce ze mną być?!
|