I kolejny zgrzyt w jej kolorowym świecie. To taki nagły krzyk syreny, zakłócającej dotychczasowy spokój. Krzyk który dla niej był niczym muzyka.
- Nadio, już jest siedemnasta usłyszała znajomy męski glos
- A tak już idę odpowiedziała i odeszła od okna. Raz jeszcze spojrzała na okrągły zegar na ścianie. Dwie czarne wskazówki niczym wąsy potężnego tygrysa falujące na silnym wietrze poruszały się powolnie, poganiane przez mniejszą, czerwoną. Delikatne tykanie już od lat miało swój własny rytm. Bicie malutkiego serca, popychane silniejszą linią życia. Koło wykonane na zamówienie kogoś innego. Złudne westchnienia wołające o chwilę spoczynku. Bezustanne kroki wyznaczające ciągle tą samą drogę, usypaną sześćdziesięcioma małymi kamyszkami, w ciągu jednej minuty marszu. Chwiejne myśli czekające na noc. Nieustanny choć słabo wybijany rytm zagubionego serca.
Tak, była już siedemnasta.
|