jadę autobusem z zamkniętymi oczyma. ktoś siada obok mnie; kolejna staruszka, której największym zmartwieniem jest to czy uda jej się skasować bilet i znaleźć odpowiednie miejsce siedzące. nie ważne... zerkam co jakiś czas za okno sprawdzając w której części to cholernego miasta się znajduję, jakaś czarna dziura w przestrzeni. to nic. spoglądam w swoje myśli, o nie, znowu Ty odbity w jaskrawym świetle moich oczu. to okrutne uczucie. znikaj.
|