Rozumiał jej głęboki niepokój. Jeśli ktoś zawsze przychodzi na spotkanie spóźniony przynajmniej godzinę, to niepewność i lęk nie pozwalają mu wyjść z domu, a nie próżność. To lęk i napięcie powodowane nieustanną potrzebą podobania się przyczyniały się w znacznym stopniu do jej częstych bólów gardła i przeszkadzały w mówieniu. Lęk, którego przejawem były obgryzione paznokcie, wilgotne dłonie, napady piskliwego śmiechu jak w japońskich filmach. Lęk, który wywołuje w nas odruch gorącej i głębokiej sympatii, lęk, który nie unicestwia jej blasku, olśniewającej urody. Zawsze się spóźniała, jak wszyscy, którzy nie przyszli na świat w odpowiednim momencie życia swoich rodziców, jak wszyscy, których nie oczekiwano.
|