Wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu.. Jej trampki tonęły w kałużach a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - Jesteś bezlitosny! wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - Przepraszam kochanie. powiedział patrząc jej prosto w oczy. - Chciałem Cię przygotować.. - Na co? wykrztusiła z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. - Na moje odejście. wyszeptał spuszczając swój speszony wzrok. - Na co?! zaczęła krzyczeć. - Spokojnie kochanie, to był sprawdzian. Oblałaś, nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. odetchnęła z ulgą, wtulając się w Jego ramiona wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu ♥
|