On jest dla mnie jak alkohol... Łatwo zacząć, po pewnym czasie następuje euforia i ogłupienie, jestem Nim pijana do granic możliwości a później... Zaczyna się rzygać z przedawkowania, traci kontrolę nad wszystkim... a gdy to mija i można znowu coś przełknąć znowu się po niego sięga byle tylko jak najprędzej pozbyć się kaca wracając do stanu euforii. Wpada się w błędne koło... Jest moim nałogiem, wiem że mi szkodzi ale momenty gdy zaczynam trzeźwieć bez niego są tak bolesne, że nie mam siły aby z tym wygrać... i znów idę do niego, mówię, że chcę pogadać... i wpadam w euforyczny nastrój od samego oddychania powietrzem, tym samym którym on oddycha... Błędne koło nałogu nie do przerwania!
|