my, śpiew ptaków, szum wody. rozmawialiśmy normalnie. spokojnie. co w szkole, o postępach w dążeniu do celów. nagle wybuchł. - jak mogłaś! nienawidzę Cię za to! - wykrzyknął uderzając mnie w twarz. odrzuciło mnie do tyłu. straciłam równowagę. upadłam głową na asfalt. o boże, bolało cholernie. przejechałam dłonią po włosach. krew. dużo krwi. traciłam kontakt z rzeczywistością. on, ten, który mnie kochał nad życie, był w stanie zrobić mi coś takiego? do dziś nie pojmuję co nim kierowało. wiem tylko tyle, że to co do mnie czuł, było prawdziwe. miłość jest dziwna.
|