tak bardzo chciała nie istnieć. zapomnieć o tym co było, co przeżyła. skulona w kłębek usiadła na końcu ławki w parku. podkuliła kolana pod brodę naciagając na nie za duży swetr. źrenice przepełnione łzami zaczęły coraz bardziej piec, a zaschnięty już tusz pod powiekami coraz szybciej się rozmazywał. odchylając głowę do tyłu, zaciagnęla sie dymme nikotynowym i zaczęła się zastanawiać kim tak na prawdę dla niego jest..
|