Bo tęskniąc, nie chodziło jej tylko o kontakt fizyczny, o pocałunki przy blasku księżyca, o trzymanie za rękę, czułe słowa szeptane wieczorami przy herbacie czy przytulanie się, choć, tak, to też było dla niej ważne i bardzo miłe. Ale weszła na wyższy poziom. Chodziło jej o bycie obok nie tylko w te dobre dni, przede wszystkim w te złe, kiedy znajdowała się na samym dnie, a on byłby tam by ją wyciągnąć. O tym marzyła. Nie miała tego. Rozmawiali tylko kiedy on mógł i chciał i to jej na razie musiało wystarczyć.
|